Bełchatów: Znęcali się nad 16-latkiem już usłyszeli wyroki. Co orzekł Sąd wobec dwóch oprawców? Co z pozostałymi pięcioma rozprawami?

Bełchatów: Znęcali się nad 16-latkiem usłyszeli wyroki. Co orzekł sąd wobec dwóch oprawców?

Ta sprawa wstrząsnęła opinią publiczną nie tylko w naszym regionie, ale obiła się także szerokim echem w mediach ogólnopolskich. Dziś wracamy do tematu pobicia 16-latka z "Kochanowskiego". Uczeń stał się celem ataku nieuzasadnionej agresji ze strony swoich rówieśników. Oprawcy, którzy postanowili "wymierzyć sprawiedliwość" swojemu rówieśnikowi kazali mu klękać, bili go po twarzy, strzepywali na niego popiół z papierosa, wszystko nagrywali... Już wiosną pewnym było, że ci którzy tych czynów sie dopuścili, bezkarni nie pozostaną. W marcu bełchatowska policja po szeregu wykonanych czynnościach przekazała wnioski do bełchatowskiego sądu. Procesy trwają, ale dwie sprawy są już zakończone wyrokami. Co orzekł sąd w Bełchatowie?

Do wstrząsających scen doszło w lutym tego roku. Na Okrzei rozegrał się dramat, którego ani mama ani sam poszkodowany nie zapomną na długo. 27 lutego grupa rówieśników, z dwóch szkół II LO i ZSP nr 1, po zajęciach lekcyjnych pojechała za swoją ofiarą miejskim autobusem. Wszyscy wysiedli z emzetki. Agresorzy zaciągnęli chłopaka w ustronne miejsce, w okolicach przedszkola i tam postanowili po swojemu "wymierzyć sprawiedliwość", choć nie wiadomo za co... Zaatakowanemu 16-latkowi kazano klękać, przepraszać za irracjonalne sprawy, jeden z oprawców uderzył go w twarz, a inny z uczestników zajścia strzepnął na niego popiół z papierosa. Całe zdarzenie nagrywała nastoletnia dziewczyna.

Tego samego dnia, kiedy nagranie zaczęło się rozprzestrzeniać po internetowych komunikatorach, trafiło także do mamy 16-latka. Kobieta sprawę natychmiast zgłosiła na policję. Przez kilkanaście kolejnych dni mundurowi z bełchatowskiej komendy prowadzili czynności, między innymi we współpracy ze szkołami. 13 marca policjanci byli już po wszystkich przesłuchaniach, co pozwoliło na kolejny krok - skierowanie sprawy do sądu. Łącznie do bełchatowskiego Sądu Rejonowego, do tamtejszego Wydziału Rodzinnego i Nieletnich trafiło sześć takich wniosków. Sprawa jednego z oprawców, 17-latka odrazu została skierowana do Wydziału Karnego, a oskarżony nastolatek sądzony był jak osoba dorosła.

CZYTAJ >>> Bełchatów: Znęcali się nad 16-latkiem. Koniec przesłuchań, policja skierowała wniosek do sądu! Jeden z oprawców odpowie jak dorosły

Są pierwsze wyroki

W połowie września pokrzywdzony i jego mama, doczekali się sprawiedliwości. Na sali sądowej pierwszy z oprawców będący jednym ze sprawców ataku, usłyszał wyrok. Ten zapadł dokładnie 15 września w Wydziale Rodzinnym i Nieletnich. Chłopak został uznany za winnego, przyznano mu kuratora i ma na rzecz państwa wykonać prace społeczne w wymiarze 10 godzin miesięcznie przez 3 miesiące.

Drugi z już orzeczonych wyroków, sąd ogłosił 10 października, dotyczy 17-latka, który odpowiadał jako osoba dorosła. W tym przypadku wymiar kary jest wyższy. Zgodnie z wyrokiem sądu 17-latek został uznany za winnego, wymierzono mu 6 miesięcy ograniczenia wolności poprzez wykonywanie prac społecznych w wymiarze 20 godzin miesięcznie.

Podsumowując, dwie sprawy już są zakończone orzeczeniami, dwie są w toku, w tym przypadku sędzia skierował nastolatków na badania psychologiczne przy sądzie w Piotrkowie Trybunalskim i wciąż oczekiwane są opinie biegłych sądowych. Na trzy kolejne rozprawy, mama pobitego nastolatka czeka, dwie z nich już mają wyznaczone terminy - na 6 i 8 listopada.

Najważniejsze - sprawcy zostali uznani za winnych

- Dla mnie najważniejsze jest to, że sprawcy zostali bezwzględnie uznani za winnych zarzucanych im czynów. Wyroki, które już zapadły są niezawisłą decyzją Sądów i wierzę, że są adekwatne. Sprawcy mieli różny udział w tym, co się wydarzyło, ale jak podkreśliła sędzia Julia Ślęzak z Wydziału Karnego już sama obecność na miejscu jest udziałem w przestępstwie, ponieważ to właśnie liczebność - siedmioro na jednego - wywierała największą presję psychiczną i fizyczną oraz nie pozwoliła ich ofierze zareagować inaczej - relacjonuje nam mama pokrzywdzonego nastolatka.

Jak dodaje mama pokrzywdzonego nastolatka 17-latek, który był sądzony jak dorosły podczas procesu nie przyznał się do winy, a obrońca twierdził, że jego klient na miejscu całego linczu tylko stał i nie wiedział o co chodzi.

- Wiedział jednak po co jedzie na Okrzei, a na miejscu w żaden sposób nie zareagował widząc, jak jego koledzy popełniają przestępstwo, a chłopak, którego rzekomo wcześniej nie znał klęczy na kolanach, zostaje uderzony w twarz i strzepuje się mu popiół z papierosa na głowę. Ponadto całe zajście musiało być dla niego interesującym wydarzeniem, bo to właśnie on udostępnił i rozsyłał w internecie film z telefonu koleżanki, która to nagrała - mówi mama pokrzywdzonego nastolatka.

"Mam nadzieję, że będzie to jasny sygnał!"

Sądowa sala i wyroki to jedno, drugą sprawą się konsekwencje natury szkolnej. Pierwszy niepełnoletni z już zasądzonym wyrokiem to uczeń "Energetyka", jednej z tamtejszych klas mundurowych. Mama pokrzywdzonego nie ma wiedzy czy oprawca jej syna został usunięty ze szkoły. W momencie, kiedy sprawa pobicia ujrzała światło dzienne, jeszcze w marcu urzędnicy powiatowi, którym szkoły podlegają jasno wskazywali, że dalsze procedury zgodne z zapisami w statutach szkół uzależnione będą od wyników dochodzenia przeprowadzonego przez mundurowych.

- Mam nadzieję, że te wyroki i konsekwencje, jakie poniosą sprawcy w sprawie mojego syna i w pozostałych, które toczą się równolegle, będą jasnym sygnałem dla młodzieży, że nie ma zgody na żadną przemoc – ani fizyczną ani psychiczną i że takie zachowania są karalne, a skutki takich działań mogą być tragiczne dla wszystkich – zarówno ofiar, jak i sprawców. Mam również nadzieję, że jest to czytelna informacja dla dyrekcji Kochanowskiego i Energetyka oraz Starostwa Powiatowego w Bełchatowie, któremu te szkoły bezpośrednio podlegają. Ilość głosów i komentarzy o przemocy przy ul. Czaplineckiej nie pozostawiają chyba wątpliwości, że nie są to, jak twierdziła Pani Starosta Dorota Pędziwiatr „jakieś tam incydenty". Osoby odpowiedzialne za to wszystko, albo zwyczajnie sobie nie radzą, albo nie chcą widzieć problemu, albo udają, że go nie ma i dlatego próbują zamiatać pod dywan zamiast zdecydowanie rozwiązywać te problemy, zanim dla kolejnego nastolatka będzie za późno - podsumowuje mama zaatakowanego licealisty z "Kochanowskiego".