Zgłosiła kradzież samochodu, policja ruszyła do akcji. Zaskakujący finał sprawy pod jednym z kościołów

266-178307_mo1
KPP Bełchatów

O tym, że roztargnienie może przysporzyć wielu kłopotów, niepotrzebnych nerwów i wywołać szereg czynności służb przekonała się ostatnio bełchatowianka, która zawiadomiła policję o kradzieży auta... Finał tej sprawy jest jednak zdecydowanie bardziej zaskakujący! 

Rankiem w poniedziałek, 25 września do bełchatowskiej komendy zgłosiła się bełchatowianka, która złożyła zawiadomienie dotyczące kradzieży z włamaniem jej samochodu. Kobieta podała, że jej Toyota Yaris została skradziona z parkingu usytuowanego przy bloku, w którym mieszka. Kobieta podała, że auto skradziono razem z dokumentami od pojazdu, które znajdowały się w aucie. 

- W tej sprawie funkcjonariusze wdrożyli szereg policyjnych czynności zmierzających do odnalezienia pojazdu. W poszukiwaniu śladów i informacji rozpytywali okolicznych mieszkańców, sprawdzali różne tropy. Kryminalni przeszukując teren miasta jeszcze tego samego dnia odnaleźli Toyotę. Stała zaparkowana na parkingu, przy jednym z miejscowych kościołów - przekazuje nadkom. Iwona Kaszewska z bełchatowskiej policji.

Auto było pozamykane i nie nosiło żadnych śladów włamania. O tym fakcie policjanci poinformowali zgłaszającą, która przyjechała w miejsce gdzie znajdowała się Toyota. Kiedy bełchatowianka dotarła na miejsce wezwania, sama stwierdziła, że auto nie zostało w żaden sposób uszkodzone, a z jego wnętrza nie zostały skradzione żadne przedmioty. W aucie znajdował się również dowód rejestracyjny. 

- W trakcie rozmowy z policjantami właścicielka Toyoty oświadczyła, że przypomniało jej się, że auto sama zaparkowała w tym miejscu w niedzielę, 24 września. Poinformowała, że po wyjściu z kościoła wróciła do domu pieszo korzystając z ładnej pogody i, że zapominała o fakcie, że na mszę przyjechała samochodem. Całą sytuację tłumaczyła roztargnieniem wynikającym z przemęczenia - podsumowuje nadkom. Iwona Kaszewska z KPP Bełchatów.