Zaalarmowała policję, że jej ojciec jest martwy. Kiedy mundurowi pojawili się na miejscu „musiał ożyć, bo wcześniej nie żył"

268-187902
fot. poglądowe/ Policja

Bezpodstawne wezwanie Policji na interwencję wiąże się z konsekwencjami prawnymi. Ostatnio przekonali się o tym: 36-letnia bełchatowianka oraz 56-letni mieszkaniec powiatu bełchatowskiego. Kobieta zgłosiła, że jej ojciec nie żyje, natomiast 56-letni mężczyzna zaalarmował, że został poszkodowany w wypadku drogowym. W obu przypadkach zgłoszenia okazały się nieprawdziwe. 

Policjanci każdego dnia realizują wiele interwencji, które zgłaszane są za pośrednictwem numeru alarmowego 112. Część z nich dotyczy między innymi nieporozumień rodzinnych, zdarzeń drogowych, sytuacji, gdzie zagrożone może być zdrowie lub życie. 

- Każde zgłoszenie mundurowi traktują bardzo poważnie. Bywają jednak takie telefony, po których wszystkie służby ratunkowe stawiane są w stan najwyższej gotowości. Kiedy dochodzi do realizacji interwencji okazuje się, że zgłaszający bezpodstawnie wezwał patrol. W tym czasie policjanci mogliby pilnować porządku w innych miejscach, nieść pomoc naprawdę potrzebującym osobom - mówi nadkom. Iwona Kaszewska, rzeczniczka bełchatowskiej Policji.

W przypadku bezpodstawnego wezwania służb ratunkowych należy liczyć się z konsekwencjami prawnymi. I ostatnio przekonała się o tym 36-letnia bełchatowianka, która w środku nocy zgłosiła, że jej ojciec jest w złym stanie i potrzebuje pomocy. Policjanci błyskawicznie pojechali pod wskazany adres.

- Zastali tam zgłaszającą, która na miejsce przyjechała taksówką. Wysiadła z niej na chwiejnych nogach. Była nietrzeźwa. Twierdziła, że jej ojciec nie żyje. Szybko okazało się, że mężczyzna spał spokojne i nie potrzebował żadnej pomocy. Po rozmowie z policjantami mężczyzna położył się spać. Bełchatowianka tłumaczyła, że „musiał ożyć, bo wcześniej nie żył" - przekazuje Kaszewska z KPP Bełchatów.

Ponieważ kobieta na swoim koncie miała już podobne bezpodstawne zgłoszenie policjanci sporządzili wniosek o ukaranie do sądu. W podobny sposób zakończyła się interwencja z udziałem 56-latka. Mężczyzna zaalarmował służby ratunkowe, twierdząc, że potrzebuje pomocy, gdyż został potrącony, a sprawca odjechał z miejsca zdarzenia.

- Zgłosił, że znajduje się na poboczu drogi i źle się czuje. Informacja ta spowodowała, że na miejscu natychmiast pojawili się policjanci i ratownicy medyczni. Okazało się wówczas, że to był "żart". Mężczyzna kilkakrotnie zmieniał wersję zdarzenia, był kompletnie pijany, wydmuchał blisko 4 promile alkoholu w organizmie - dodaje nadkom. Iwona Kaszewska.

Ostatecznie medycy wykluczyli jego udział w zdarzeniu drogowym.

Jak dodają policjanci, podobne bezpodstawne zgłoszenia wciąż mają miejsce. I apelują przy tym, by przed wybraniem numeru alarmowego należy zastanowić się, czy sytuacja, którą chce się zgłosić wymaga interwencji Policji. Należy pamiętać, że w czasie, kiedy blokuje się linię alarmową, ktoś inny może pilnie potrzebować pomocy.