Sama przyznaje, że poczucie bezpieczeństwa w jej własnej wsi, 400 metrów od domu okazało się być złudne. Pani Monice z Grabicy pod Piotrkowem Trybunalskim ukradziono z samochodu 600 tysięcy złotych. Do rabunku doszło kiedy kobieta weszła do lokalnego sklepu, wcześniej z jednego z piotrkowskich banków podjęła znaczną ilość gotówki. W sprawę zaangażowany został Krzysztof Rutkowski, który w miniony poniedziałek, 12 sierpnia na konferencji prasowej pod miejską komendą policji nie zostawił na działaniach funkcjonariuszy suchej nitki. - Sądzę, że działania Milicji Obywatelskiej, Nyskami, Polonezami i Fiatami 125p, mogły być bardziej skuteczne za starych czasów, a niżeli teraz, przy tej technologii, przy tej technice, przy tej łączności. Policja nie podjęła żadnych działań, by stworzyć jakiekolwiek blokady na drodze przed uciekającymi sprawcami - powiedział podczas spotkania z dziennikarzami Rutkowski.
Przypomnijmy, do zdarzenia doszło w piątek, 2 sierpnia. Jak wynika z relacji pani Moniki, kobieta w piątkowe dopołudnie pojechała do banku i wypłaciła 600 tysięcy złotych. Kobieta podkreśla, że nic tego dnia nie wzbudziło jej podejrzeń "to był dzień jak co dzień", a z usług tego banku korzysta od 20 lat. Mało tego, w tym samym tygodniu, kiedy doszło do zdarzenia, mąż kobiety również pobierał znaczną kwotę gotówki, wypłacał 800 tysięcy złotych.
- W życiu się nie spodziewałam, że coś takiego może mnie spotkać 400 metrów od domu - relacjonowała podczas poniedziałkowej konferencji pokrzywdzona. - Pieniądze z banku podjęłam o 11:06. Udałam się wprost do auta i ruszyłam w drogę do domu. Zatrzymałam się w sklepie tylko na chwilę, może trwało to 5 minut. Około godziny 11:45 w Grabicy, obok sklepu, doszło do wybicia przedniej prawej szyby i zrabowano torbę z zawartością 600 tys. zł - mówiła podczas poniedziałkowej konferencji Monika Woch
Jak już wcześniej relacjonowała kobieta, torbę z gotówką pozostawiła na podłodze przy fotelu pasażera. Tuż po odkryciu, że została okradziona została powiadomiona policja. Jak relacjonuje pokrzywdzona, patrolprzyjechał na miejsce dopiero po trzecim wezwaniu, pomimo, że komisariat - jak dodaje pani Monika - od miejsca zdarzenia oddalony o około 150 metrów.
Na tym jednak nie koniec wątpliwości, z którymi podzieliła się pani Monika, bo jak dodaje i samo policyjne przesłuchanie dalekie było w jej opinii od właściwego.
- Kiedy już dotarłam na komisariat, policjanci przyjęli mnie bardzo źle. Wręcz z pretensją, dlaczego wiozłam takie pieniądze i czy nie byłam tego świadoma, a wręcz czy jestem głupia, że wiozłam takie pieniądze. Nie znając mnie ani mojej sytuacji, oceniono mnie od razu – mówiła rozgoryczona pani Monika.
W opinii pokrzywdzonej policjanci nie wykonali żadnych działań, by odszukać pojazd którym poruszali się sprawcy.
- Policjanci, którzy rzekomo zajęli się ta sprawą, prosili mojego syna o dostarczenie monitoringów, żeby jeździł po okolicy i dopytywał czy ktoś coś widział i czy coś wie w tej sprawie -relacjonowała podczas konferencji pani Monika.
Jeszcze w weekend agenci Rutkowskiego dzięki informacjom od mieszkańców w Wodzinku, pomiędzy Tuszynem a Piotrkowem Trybunalskim, dotarli do porzuconego samochodu marki Peugeot 307, który został zarejestrowany przez monitoring pod sklepem w Grabicy, a którym odjechali włamania sprawcy.
- Auto było widoczne na monitoringu w chwili napadu i gdyby policja rozesłała informacje o pojeździe do wszystkich swoich jednostek w województwie, z pewnością funkcjonariusze Komendy Powiatowej Policji w Koluszkach nie zareagowaliby jak amatorzy. Osoba (na której terenie odnaleziono Peugeota - przypis red.)ta przekazała informację do funkcjonariuszy w Koluszkach, a policjanci kazali przedmiotowy pojazd przetransportować prywatnie na parking. To przecież bardzo ważny dowód w sprawie. Pojazd którym dokonany jest rozbój, napad jest wysyłany do diabła! Nikt nie podejmuje żadnych działań. Jaka jest w tej sytuacji koordynacja policji w Koluszkach, Piotrkowie i posterunku w Grabicy? Żadna! W pojeździe była umowa kupna - sprzedaży, dowód rejestracyjny, ślady DNA i odciski palców sprawców. Co by było, gdybyśmy nie zaangażowali się w tą sprawę i gdybyśmy nie wskazali tego pojazdu drogą notatki do policji w Piotrkowie i Koluszkach?- pytał podczas konferencji Krzysztof Rutkowski.
Jak dodaje detektyw, według jego informacji, po porzuceniu Peugeota, sprawcy przesiedli się oni do innego samochodu srebrnej Toyoty combi. Rutkowski twierdzi, że policjanci działają opieszale i gdyby nie jego reakcja kluczowe według niego dowody mogłyby ulec zniszczeniu. Nawet sam pojazd, z którego ukradziono pieniądze zdaniem Rutkowskiego nie został odpowiednio zbadany. Oględziny Mercedesa, z którego zabrano torbę wykonano jedynie na parkingu pod sklepem - nikt pojazdu nie zabezpieczył do dokładnych kryminalistycznych badań.
- Gdybyśmy mogli korzystać z pewnych informacji, które są w tym momencie zastrzeżone dla organów ścigania, dla policji sądzę, że zrobilibyśmy to w ciagu tygodnia. Nie możemy łamać prawa, nie możemy opierać się na informacjach, które są niejawne dla Biura Rutkowski. Ale to co zrobiliśmy - pokazaliśmy, że w weekend można było praktycznie rozwiązać sprawę tej kradzieży - twierdzi Krzysztof Rutkowski.
Policja jasno podkreśla, że działania w sprawie wyjaśnienia tego co wydarzyło się w Grabicy trwają. A mundurowi swoje czynności prowadzą pod nadzorem prokuratury, są to przede wszystkim działania operacyjne, o których funckonariusze nie mogą informować.
Biuro Krzysztofa Rutkowskiego wyznaczyło nagrodę w wysokości 10 tysięcy euro za wskazanie sprawców kradzieży. Informacje można przekazywać pod numer telefonu 600 007 007.