Dożywocie grozi mężczyźnie, który w minioną niedzielę (25 lutego) w zgierskim szpitalu zaatakował kilka osób. Jedną z kobiet ugodził nożem w okolicach klatki piersiowej, inne osoby zaatakował gazem. 41-latek usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa oraz naruszenia nietykalności cielesnej dwóch innych osób.
Dramatyczne sceny rozegrały się w niedzielę (25 lutego) około godziny 9:00. So Szpitala Wojewódzkiego w Zgierzu wszedł mężczyzna, który chwilę później dopuścił się bestialskiego ataku - jak wszystko na to wskazuje - na swojej byłej partnerce. O zdarzeniu pisaliśmy wcześniej w TYM MIEJSCU. Na miejsce zadysponowano policjanci, którzy zatrzymali agresora.
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że 41-letni mężczyzna, który przyszedł w odwiedziny do znanej mu kobiety zaatakował ją. Mężczyzna zadał kobiecie cios nożem. Widząc to, świadek rzucił się na pomoc. Kobieta wykorzystała moment nieuwagi napastnika i uciekła do pobliskiego budynku - relacjonuje podkomisarz Robert Borowski. - Agresor widząc reakcję świadków wyjął gaz i spryskał nim przypadkowe osoby, naruszając ich nietykalność. Jak się okazało, mężczyzna posiadał w plecaku pojemnik z łatwopalną cieczą, jednak nie zdołał jej użyć. Obrażenia jakie w wyniku tego zdarzenia doznała kobieta i świadkowie nie zagrażają ich życiu.
Napastnikiem okazał się 41-letni mieszkaniec Ozorkowa. Mężczyzna został przewiedziony do zgierskiej komendy, gdzie usłyszał zarzuty, za które kodeks karny przewiduje karę dożywotniego pozbawienia wolności. Sąd zdecyduje o jego dalszym losie.
Mężczyzna był wcześniej karany między innymi za groźby. Oddział, na który wszedł jest oddziałem otwartym.